Okiem obserwatora „zBoku”
- ROZEZNANIE W TERENIE – IMPREZA CZ.2
Impreza ciągnęła się do późnej nocy. Wtedy wydarzyła się straszna rzecz.
- Piwa brakło wiara!!! Nic już prawie nie ma. Tyle co nic! – nieznany z imienia koleś obwieścił smutny fakt.
Zapanowała konsternacja, a świetnej imprezie groził smutny koniec. Czyżby pierwsza biba w akademiku miała się zakończyć przez brak alkoholu? Porażka, kicha i wstyd.
- To nasza szansa – szepnął Piotr do ucha Krzysiowi. – Chłopie, weź idź do monopolowego po hmmm, powiedzmy osiem czteropaków. Tyle na początek wystarczy. Weź piwko. Szukaj promocji.
- Tak, i zabiorę się z tym wszystkim sam. Wezmę na plecy jak wielbłąd. – Bohater z irytacją pokręcił głową.
- Weź Andrzeja. Przyda mu się odrobinka świeżego powietrza.
- A ty? Ty nie możesz iść z nami?
- Chłopie, ja zajmę się lodówką. Trzeba żarcie wypierdzielić i miejsce na browarki zrobić. Piwko musi być zimne. No sam powiedz. Gdzieś trzeba będzie ten cały towarek trzymać.
- Ok, tylko zostaw coś na śniadanie.
- Nie ma strachu.
Piotr wyrwał się z towarzyskiego kręgu i zniknął w korytarzu. Towarzystwo póki co niezrażone kończącym się chmielowym napojem bawiło się dalej.
- Dobra Andrew przeproś damy. Idziemy. Mamy biznes.
- Z ubolewaniem – zaczął już dość mocno wstawiony – informuję tu zebranych, że musimy się z kolegą oddalić i rozstać z tak miłym towarzystwem. Na pewno, już niedługo wrócimy. Prawdopodobnie. Nie ma strachu. Będzie dobrze.
- Chodź już, nie bełkocz jak potłuczeniec. – Współlokator nie chcąc drażnić Andrzeja cierpliwie czekał do końca pożegnalnej przemowy.
Po kilku chwilach znaleźli się na placu przed budynkiem.
- Ale ziąb. Para z mordy idzie. – Zauważył odkrywczo Andrzej.
- Fakt za ciepło nie jest. Tak więc ruchy na drugą stronę ulicy. Tam jest otwarty monopolowy.
Poszli. Ruchu na ulicy właściwie nie było. Szybko więc znaleźli się w sklepie. Krzysztof bez problemu zamówił osiem zgrzewek.
- Nie zabierzemy się Andrew.
- Jak to? Nie masz ze sobą siatek jakichś?
- Nie, ale mam pomysł.
Trzeźwiejszy ze studentów rozpoczął negocjacje z właścicielem sklepu. Chciał pożyczyć wózek. Zwykły wózek jakich pełno w marketach. Po wielu deklaracjach i obietnicach, że wózeczek bezpiecznie trafi z powrotem w stanie nienaruszonym, facet zgodził się, i pożyczył „wehikuł na kółkach”. Chłopaki załadowali czteropaki. Coś podpowiadało Krzysiowi, żeby zakupił dodatkowo choćby dwie zero-siódemki. Myślał, że Piotr pochwali go za rozsądek a i wiadomo, że dodatkowy grosz na bank wpadnie.
- Masz łeb na miejscu Kris – powiedział Andrzej. – Dobrze, że miałeś kasę przy sobie.
- Zawsze mam. Ubezpieczam się na wszelkie wypadki.
- To tak jak ja. Zawsze mam przy sobie gumki, bo widzisz nigdy nie wiadomo w jakie gówno po pijaku wdepniesz. Trzeba myśleć o skutkach i ewentualnych konsekwencjach.
- Co racja to racja. Wracamy.
Chłopaki wyszli. Krzychu pchał wózek. Andrzej asekurował konwój. W akademiku szybciutko cichutko weszli do windy. Nie chcieli targać piwska po schodach. Na widok powracających chłopaków cała ekipa uradowała się wielce. Piotrek rozładowywał wózek. Kładł puszki do lodówki. Część od razu sprzedał z odpowiednią marżą.
- Brawo wy! – Blondyn podziękował współlokatorom. – Spokojnie, po imprezie się rozliczymy odpowiednio.
- Ja myślę –Krzysztof poważnie spojrzał na kolegę. – Obyś pamiętał o tym do rana.
Tak więc wkrótce zaopatrzona w piwko cała ekipa bawiła się dalej. Zbliżała się trzecia nad ranem, ale jakoś nikt nie spieszył się do łóżka.
- Zostałeś bohaterem imprezy Krzysiu – Kasia odnalazła się jakoś w tłumie i zagadnęła Środzianina. – Jesteś świetny. Mi nie chciałoby się w środku nocy wychodzić.
- Nie ma o czym mówić. Czego się nie robi dla nowych znajomków. Do tego takich uroczych jak ty. Nie było na co czekać.
Kasia rozpromieniła się, bo szczerze mówiąc nie spodziewała się komplementów ze strony Krzyśka.
Wreszcie nadchodzący świt koniec końców wyprosił imprezowiczów z „wnęki”. Wszyscy poszli spać. W większości do swoich pokojów. Teraz nastała pora odpoczynku. Minimum do południa.
Chłopaki z pod „234” Uratowali premierową imprezę. W największej mierze dzięki Krzyśkowi. Założyli biznes piwny troszkę wcześniej niż zakładali. Co dalej? Zapraszam na kolejną część przygód ekipy Krzyśka.
Okiem obserwatora „zBoku” już za tydzień.
Marmedes